W początkach AA - wspomina Henrietta - Bill powiedział mi tak:
"Myślę, Henrietto, że nie powinniśmy za wiele mówić o religii czy Bogu".
"Naszym zadaniem nie jest zadowalanie alkoholików - odparłam. - Przede wszystkie te lata nie robili nic innego, jak tylko zadowalali siebie. Naszym zadaniem jest zadowalać Boga. A jeśli macie nie mówić o tym, co Bóg czyni, ani o wierze czy przewodnictwie Bożym, to równie dobrze możecie być klubem rotariańskim *) albo czymś w tym rodzaju - bo Bóg jest waszym jedynym źródłem mocy".
W końcu zgodził się ze mną.
Bill może się i zgodził, podobnie jak wielu innych. Mimo to, było całkiem sporo uczestników AA, którzy ani się nie zmienili, ani nie "poddali" aż w takim stopniu. Robili co mogli, żeby pojąć Krok Pierwszy **), ale nie byli całkiem gotowi do zmierzenia się z pozostałymi. A ich koncepcja Siły Wyższej ***) bardzo różniła się od tej, którą wyznawali "oksfordczycy" - ci ostatni odmawiali zaakceptowania żarówek czy autobusów na Trzeciej Alei jako przykładów"takiego Boga, jak ja Go pojmuję".
Wiele lat później Henrietta była rozczarowana wypowiedziami uczestników AA na dużym mityngu:
"Można było pomyśleć, że opisują sposób, w jaki pracował nad nimi psychiatra. Nie było w tym duchowości; nie było mowy o tym, co Bóg uczynił w ich życiu."
Również ta postawa uwidaczniała fundamentalną różnicę pomiędzy AA i Grupą Oksfordzką. Uczestnicy Wspólnoty stawali się coraz bardziej skłonni do tego, żeby pozwalać nowicjuszom samodzielnie dochodzić do własnej koncepcji Siły Wyższej - w swoim czasie i na swój sposób.
/ Dr Bob i dobrzy weterani str 174 /
Opublikowano: 01.07.2021 r.