Przemek - 2 lata abstynencji

Pierwszy rok bez alkoholu. 19 stycznia 2012 roku rozstałem się z alkoholem. Czy na zawsze? Tego nie wiem. Chciałbym, żeby tak było.

Rozstanie było bardzo ciężkie i bolesne. Nawet tego nie planowałem. Ktoś inny zadecydował za mnie. Zabrano mi największą miłość mojego życia, jaka był alkohol. Podejmując terapię wcale nie miałem zamiaru przestać pić. Chciałem tylko, żeby w rodzinie się uspokoiło. 
Pierwsze dni były ciężkie, tak bardzo mi go brakowało. Chciałem się znowu napić. Na terapii zacząłem lepiej poznawać chorobę alkoholową, jej mechanizmy i skutki dalszego picia. Dowiedziałem się, że to choroba śmiertelna, że alkohol jest podstępny i niebezpieczny. To wszystko nie robiło na mnie większego wrażenia. Myślałem o nim każdego dnia. Śnił mi się po nocach. Będąc w Sielpie na zakupach widziałem oczyma wyobraźni jak butelki a alkoholem się do mnie uśmiechają. Jak mówią: "weź mnie"!

W pracy też mi nie było łatwo, gdyż było to miejsce, gdzie często piłem. Moi koledzy ciągle proponowali mi , żebym się z nimi napił - a ja wymyślałem różnego rodzaju wykręty zamiast powiedzieć po prostu, że nie piję.
Tak naprawdę to im zazdrościłem, że oni piją. Z czasem odpuścili i już mnie nie wołali na wspólne chlanie. 
Na terapii dostałem kilka wskazówek jak mam postępować i czego unikać. Było to bardzo trudne np. unikanie miejsc w których piłem. Głównymi miejscami był mój dom i moja praca. Unikanie ludzi też było niemożliwe, gdyż byli to ludzie z mojej pracy.

Moje samopoczucie było kiepskie. Miewałem częste zmiany nastrojów. Ciągle byłem zły i rozdrażniony. Jednak zauważyłem już pierwsze korzyści jakie miałem nie pijąc.
Po pierwsze - nie miałem kaca, przynajmniej tego fizycznego, bo ten moralny jeszcze był. Nie tak szybko zapomina się przeszłość.
Po drugie - nie miałem już wyrzutów sumienia, że znowu nawaliłem, że znów się upiłem, że nie dotrzymałem obietnicy.
Po trzecie - sytuacja w domu zaczęła się stopniowo poprawiać.

Po trzech Misiakach chodzenia na terapię kolega zaproponował mi, czy też powiedział o mityngu Anonimowych Alkoholików, który miał się odbywać na jakimś pikniku bez alkoholu. Moja terapeutka też mi zaproponowała, żebym tam pojechał. Zgodziłem się, chociaż za bardzo nie miałem ochoty i tak naprawdę nie wiedziałem w czym ma to mi pomóc. Okazało się jednak, że ten mityng miał kolosalne znaczenie dla dalszego mojego trzeźwienia i zmian w moim życiu.
Po tym mityngu dużo myślałem o tych ludziach. Były to zupełnie inne osobowości niż te, które poznałem na terapii. Postanowiłem, że będę chodził na mityngi. Dowiem się więcej o co to właściwie chodzi.

Na początku wyglądało to wszystko bardzo dziwnie. Czytali jakieś teksty, jakieś kroki i tradycje. Mówili o "wielkiej księdze". Paliła się świeczka i był kapelusz do którego wrzucali pieniądze. Prowadzący podawał jakiś temat i kto miał ochotę wypowiadać się to mówił. Na koniec była modlitwa o pogodę ducha. Bardzo mi się spodobała i szybko się jej nauczyłem. Często ją odmawiałem, nawet kilka razy dziennie. Uspokajała mnie w trudnych chwilach. Z czasem zacząłem coraz bardziej interesować się Wspólnotą. Kupiłem sobie "Wielka księgę". Okazało się, że to tak naprawdę taka mała książeczka, którą można przeczytać w jeden dzień. Byłem pod wrażeniem tego, co tam przeczytałem. Może nie było to dla mnie do końca zrozumiałe, ale już w stu procentach wiedziałem, że jestem alkoholikiem.

Najważniejsze jednak było dla mnie to, że poznałem ludzi, którzy od dawna nie piją. Maja kilkunastoletnie okresy trzeźwości. Mówią o tym jak tego dokonali, przez co przeszli i jak im się żyje obecnie.

Przez kolejne miesiące chodziłem regularnie a mityngi raz w tygodniu. Poza tym na terapię "nawroty" i od czasu do czasu spotykałem się ze swoja terapeutką. To wszystko prawdopodobnie sprawiło, że moje myśli o alkoholu odeszły. Stawałem się spokojniejszy. Zaczynało mi się podobać nowe trzeźwe życie.

Na mojej grupie "aowskiej" były robione rocznice trzeźwości. Obchodzili je ludzie z różnym stażem. Głównym poczęstunkiem po mityngu był tort. Ja nie mogłem doczekać się swojego pierwszego tortu i rocznicy.
Po dziewięciu miesiącach niepicia byłem na swojej pierwszej imprezie bezalkoholowej. Podobało mi się bardzo. Z moją żona bawiliśmy się świetnie przez całą noc. Gdy wracaliśmy do domu spytała mnie kiedy będzie następna taka impreza. Nie trzeba było długo czekać. Wkrótce były "Andrzejki" i "Sylwester".

Moja pierwsza rocznica to było dla mnie ogromne przeżycie. Nie spodziewałem się takiej ilości osób na mityngu. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Jednak byłem szczęśliwy - udało mi się dokonać rzeczy niemożliwej. Minęło 365 dni bez alkoholu. Codziennie powtarzałem sobie dziś nie piję i uzbierał się cały roczek.

Podsumowując ten rok, muszę powiedzieć, że było różnie. Nie była to łatwa droga. Czasami były chwile zwątpienia, czasami zastanawiałem się czy warto nie pić - szczególnie na początku. Jednak to wszystko było dla mnie nowym doświadczeniem i nowym przeżyciem.
/4.08.2013/

Drugi rok bez alkoholu
Zaraz po swojej pierwszej rocznicy trzeźwości wyjechałem ze znajomymi ze swojej grupy do Zakroczymia na dni skupienia do Apostolstwa Trzeźwości. W sumie to pojechałem tam z ciekawości. Tyle się nasłuchałem od innych o tym miejscu, że chciałem sprawdzić jak tam jest naprawdę. Czy faktycznie jest to magiczne miejsce i czy ten wyjazd może mi w czymś pomóc. Te cztery dni, które tam spędziłem miały ogromne znaczenie dla mojej trzeźwości i zmian, jakie się dokonały w moim zyciu.
Okaząło się, że jest to dobre miejsce do własnych przemyśleń i do zastanowienia się, co ja mam dalej robić w życiu. Pomogli mi też w tym inni ludzie a dokładnie ojciec Jan, a którym miałem dłuższą rozmowę w cztery oczy. Dał mi wskazówki, co mam robić. Powiedział krótko: "znajdź sobie sponsora i zacznij realizować program dwunastu kroków".

Po powrocie długo nie zwlekałem z tym i przy najbliższej okazji poprosiłem drugiego alkoholika o pomoc , żeby został moim sponsorem i przeprowadził mnie przez program AA. Miałem wiele obaw, czy sobie poradzę, czy jestem gotowy oraz czy mój zapał do tego nie zgaśnie. Ustalilismy, ze będziemy się spotykać raz w tygodniu dwie godziny przed mityngiem w Stowarzyszeniu "Zdrowie i Trzeźwość" , gdzie swoje mityngi ma moja grupa AA "Jutrzenka"

Często na mityngu słyszałem, że jest to program działania i tylko wtedy, kiedy ja działam. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż wymaga on dużego wysiłku z mojej strony. Mojego zaangażowania i uczciwości. Poświęciłem programowi wiele godzin poznając go i sumiennie starałem się go realizować, czasami kosztem własnej rodziny. Dziś korzyści są ogromne - dla mnie, całej mojej rodziny a także wielu innych ludzi.

W międzyczasie podjąłem się służby Skarbnika na swojej grupie a z czasem również służbę "prowadzącego". Jest to dla mnie bardzo ważna rzecz, gdyż czuję się przydatny, potrzebny i myślę, że w dużej mierze świadomy mojej odpowiedzialności. Prowadziłem kilka mityngów spikerskich i rocznicowych. Było to dla mnie ogromnym przeżyciem. Zacząłem czytać literaturę Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Przeczytałem wszystkie dostępne książki. Pomogło mi to bardziej zrozumieć Wspólnotę o program. Zacząłem bardziej interesować się tradycjami bo przecież są to wytyczne, jak Wspólnota powinna funkcjonować.
Z kilkoma osobami ze swojej grupy zacząłem jeździć na inne grupy do innych miast. Najbliżej była Ostrołęka, ale także dalej Mrągowo, Hajnówka, Otwock, Siennica. Poznawałem coraz więcej ludzi i często spotykaliśmy się - czy to w Łomży, czy gdziekolwiek na szlaku.

W maju moja terapeutka spytała mnie, czy nie chciałbym uczęszczać na spotkania terapeutyczne. Zgodziłem się, gdyż wiedziałem, że poznam tam nowych ciekawych ludzi. I tak od maja do listopada raz w tygodniu jeździłem na te spotkania do "Neofity".
W lipcu pojechaliśmy do Tomaszowa Mazowieckiego na zlot stowarzyszeń trzeźwościowych. Kolejne fajne miejsce, które mogłem zobaczyć dzięki temu, że przestałem pić. Poznałem fajnych ludzi i miło spędzałem czas. Niestety podczas meczu siatkówki nabawiłem się kontuzji kolana. W konsekwencji była operacja i długi proces rehabilitacji.
Od 16 lipca do 6 grudnia byłem na zwolnieniu lekarskim. Na 9 września miałem ustalony termin zabiegu. Dzieki Bogu wszystko przebiegało bez problemów i po czterech dniach opuściłem szpital. Będąc na zwolnieniu miałem dużo czasu dla siebie. Wykorzystałem go na lekturę, pracę nad programem i bycie z rodziną.

Dzięki programowi coraz lepiej poznawałem siebie, jaki to ja naprawdę jestem, jaki byłem zakłamany pełen lęku i uraz, które pielęgnowałem latami.
Unormowałem swoje stosunki z Bogiem, jakkolwiek ja go pojmuję. Zacząłem zadośćuczynić ludziom, których kiedyś skrzywdziłem. Nie wszystko udało mi się zrobić, ale wiem, ze tego nie da się zrobić jednego dnia i jest to długi proces.
Dziś czuję się wolnym człowiekiem. Nie wstydzę się wyjść na ulicę. Nie unikam ludzi. Nie zamykam się już w domu.

Moja rodzina mówi, że dziś jest szczęśliwa. Nareszcie stałem się prawdziwym mężem i ojcem. Poświęcam im coraz więcej czasu i bardziej angażuję się w życie rodzinne. Przestałem być uparty i najważniejszy. Jak sami mi dziś mówią nie boją się wracać do domu, że teraz dom stał się dla nich azylem, bezpiecznym miejscem.

Ja sam też już przestałem walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek. Stałem się człowiekiem bardziej pokornym, wyrozumiałym i tolerancyjnym. Mój stosunek do alkoholu jest zupełnie inny. Byłem na imprezach, gdzie był alkohol i już się go tak panicznie nie bałem. Wiem, że nie jest on dla mnie, bo nie jest mi do niczego potrzebny, ze można bez niego żyć. A co najważniejsze spodobało mi się to nowe trzeźwe życie.
Były również i nieprzyjemne sytuacje, ale z nimi też sobie poradziłem.

Pod koniec listopada kończyłem terapię Dostałem nawet dyplom ukończenia i tym sposobem stałem się dyplomowanym alkoholikiem.
Kilka osób z terapii udało mi się przekonać do Wspólnoty i zaczęły uczęszczać na mityngi z czego byłem niezmiernie zadowolony, gdyż byli to ludzie bardzo mi bliscy.

Kończył się rok a ja powolutku zbliżałem się do końca pisania programu. W ostatnim zadaniu miałem napisać wizje mojego dalszego życia. Jedną z rzeczy, którą chciałem robić to było sponsorowanie innych i pomoc w realizacji programu.
Bóg wie co jest dla mnie najlepsze i długo nie musiałem czekać. PO trzech dniach inny alkoholik poprosił mnie, żebym został jego sponsorem. Zgodziłem się. Będę się starał przekazać swoja wiedzę jak najlepiej potrafię. Poza tym, przecież ze swoim sponsorem nie zerwałem kontaktu, więc zawsze mogę liczyć na pomoc.

Podsumowując ten drugi rok mogę powiedzieć:
był to rok ciężkiej pracy nad sobą w oparciu o program AA. Warto było. Przekonuję się i jestem dowodem na to, że ten program działa. Moje życie wygląda zupełnie inaczej, bo ja się zmieniłem.

 


Opublikowano: 25.01.2014 r.

Ogłoszenia

Majowy mityng spikerski (9 maja 2024 r.)

Mityng spikerski (12 kwietnia 2024 r.)

Mityng spikerski (24 lutego 2024 r.)

Wszystkie ogłoszenia

Zapraszamy na mityng

Grupa AA "Pomocna Dłoń"

środa, godz. 18.00

Łomża, ul. Wąska 93 (kościół pw. św. Andrzeja Boboli)

dom parafialny, sala na samej górze

Modlitwa o pogodę ducha

Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić
Odwagi, abym zmieniał to co mogę zmienić
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.