Urażona duma. Bez wątpienia to co wyżerało mnie od środka i zabijało moją duchowość były moje urazy, które przez lata starannie pielęgnowałem i karmiłem nimi swoją złość i gniew do innych ludzi.
W moim sercu i umyśle uraza zapuściła mocno korzenie i zamieszkała na stałe powodując, że nie potrafiłem odpuścić i wybaczyć - koncentrując się na nich sprawiałem, że tylko rosły i nabierały siły.
Czym jest uraza i jaki ogromny wpływ miała na mnie i na moje relacje z innymi ludźmi uświadomiłem sobie podczas pracy na kroku czwartym. Moje wyobrażenia i przekonania o tym, że to inni mnie krzywdzą było jak trzymanie w dłoni gorącego, płonącego węgla. Czekając na najlepszy moment, żeby rzucić go w kierunku tych do, których czuję urazę sam byłem poparzony. Sprawiała mi ból, który chciałem by poczuli inni. Zauważyłem, że żywienie uraz było moim paliwem i usprawiedliwieniem mojego zachowania wobec innych w ten sposób dawałem sobie prawo do zemsty - kierując się zasadą "oko za oko". Codziennie rozpamiętywałem i podsycałem w sobie nienawiść myśląc, że w ten właśnie sposób ukoje swój ból a tak naprawdę tylko go potęgowałem.
Uświadomiłem sobie, że moje urazy mają źródło z moich niespełnionych oczekiwań i braku akceptacji. To ja w większości przypadków byłem prowokatorem w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak a inni ludzie po prostu odpłacali mi się pięknym za nadobne.
Przy pomocy sponsora oddzieliłem krzywdy urojone od krzywd faktycznych i skupiłem się na własnym udziale i zachowaniom puszczając w niepamięć zachowanie innych. Modlitwa i wybaczenie to najlepszy sposób by nie żywić uraz - te dwie rzeczy skutecznie pozwalają mi odpuścić i akceptować ludzi i sytuację takimi jakie są a nie jak mi się wydaje, że są. Nie stać mnie na życie w gniewie i nienawiści, bo to zabija moją duchowość. Wolność od uraz daje mi - spokój ducha, uwolnienie od przeszłości, zrozumienie i otwarcie na miłość.
Opublikowano: 02.04.2022 r.