Niedawno znalazłem ten cytat. Spodobał mi się, bo doskonale odzwierciedla to, co się dzieje na planecie ludzi. Bóg ma nieograniczoną wolę. Jest dawcą życia i śmierci.
Dał nam ludziom wolną wolę. Jednak ograniczył ją co odróżnia nas od Boga. Dla mnie tymi granicami jest 10 przykazań.
To w tym obszarze mam się poruszać i tylko tu mam prawo podejmować decyzje. Ludzie w swojej pysze często wkraczają w kompetencje Boga. Decydują o życiu innych - wojny, kara śmierci, eutanazja, aborcja. Niszczą dzieło Boga jakim jest cała fauna i flora. Sprzeniewierzamy się woli Boga. Do czego to nas ludzi doprowadzi?
A jak się to ma do alkoholików?
Alkoholik w trakcie picia uważał się za Boga. Wolna wola myliła mu się z samowolą. Egoizm i egocentryzm rujnował zarówno alkoholika jak i jego otoczenie. Bóg często był wyimaginowanym winowajcą wszystkich niepowodzeń. Oskarżany i przeklinany. Zadufany w sobie alkoholik nie godził się na boskie prawa. Chciał żyć po swojemu i zmuszał do tego innych.
A Bóg powiedział: "żyj i pozwól żyć innym".
Niestety, żyjemy tak jakby Boga nie było. Tylko co będzie jeśli On jest? Co będzie, gdy przyjdzie do rozliczenia ziemskiego życia? Co wtedy Mu powiemy, że nie wiedzieliśmy jaka jest Jego wola i ciągle jej szukaliśmy?
Co Mu powiemy, gdy zapyta dlaczego raniliśmy bliskich sercu ludzi? Zwalimy to na nasz alkoholizm? Czy to będzie uczciwe? A śmierć przyjdzie po każdego z nas.
Na poprzedniej naszej grupie zamieściłem takie teksty:
Czy śmierć alkoholika jest jedną z najgorszych? Z pewnością jest to najgorsza droga do śmierci. A to dlatego, że ofiara alkoholizmu opuszczając ten świat jest całkowicie osamotniona.
Człowiek taki, choć ma rodzinę i przyjaciół, czuje się rozpaczliwie samotny. Zatracił godność osobistą. Powiadają, że jeśli zabierze się człowiekowi jego godność, to znajdzie się on w próżni. Najbardziej bezsensownym wyzwoleniem z uzależnienia jest śmierć. Mniej ważne jest tu cierpiące ciało. To poczucie winy zabija alkoholika.
Podczas ostatnich chwil życia nieraz nagle uświadamia sobie, że strwonił życie na bezsensownej walce z alkoholem, a odwrócił się plecami od tych wszystkich, którzy go kochali. Moim zdaniem, więcej alkoholików umiera z powodu "złamanego serca" niż z powodu chorej wątroby. Oto człowiek, którego dawno temu porzuciła żona i czworo dzieci. Mieszkaniec dużego miasta stoczył się na samo dno, a teraz umiera z powodu choroby serca i wątroby. Miał zaledwie 56 lat. Odwiedziłem go w szpitalu w ostatnich dniach jego życia. Chwycił mnie za rękę, a z oczu płynęły mu łzy. O Boże, pan jest jedynym człowiekiem na ziemi, którego obchodzę. Przeżywam piekło. Nawet najgorszemu wrogowi tego bym nie życzył. Zniósłbym każdy ból fizyczny, ale nie myśl, że zmarnowałem życie i że nikogo nic nie obchodzę.
Boże, Boże, co za śmierć! Jakbym chciał stąd wyjść i pomóc takim facetom jak ja. Samotność mnie zabija. I świadomość, że sam zmarnowałem sobie życie. Jeżeli to prawda, że w ostatnich chwilach umierający widzi przed sobą całe swoje życie, alkoholik musiałby umierać w całkowitej rozpaczy. Przypomina sobie bowiem te wszystkie okazje, kiedy zawiódł swoja rodzinę i przyjaciół. Poniósł całkowitą klęskę.
Umierający alkoholik wykańcza się nie tylko fizycznie, ale też uświadamiając sobie, że nic nie dał światu, że zniszczył sam siebie. Wie, że sprzeniewierzył się Bogu i nikt przy nim nie czuwa podczas ostatnich godzin jego życia. To wszystko powoduje cierpienie trudne do opisania. Najbardziej bezsensownym wyzwoleniem z uzależnienia jest śmierć. Lecz konanie, które czeka alkoholika, jest powolne i bolesne, ponieważ zwykle w tych chwilach jest zupełnie sam.
Temu człowiekowi dobrze się powodziło, ale pił na umór przez 25 lat i teraz leżał na łożu śmierci. Pochylił się do mnie i wyszeptał: Co za piekło mnie czeka. Odrzuciłem wszystko, przyjaciół, zdrowie, rodzinę, Boga. NIe mogę sam siebie znieść! Tak się boję umrzeć".
To chyba najlepiej ujmuje istotę rzeczy. Umierający alkoholik nie może znieść sam siebie. Pewna 52 letnia kobieta, umierająca z powodu rozlicznych chorób spowodowanych alkoholem, powiedziała mi:
Tak bardzo żałuję. Ja po prostu nie mogłam przestać. O Boże, gdybym tylko mogła zacząć od nowa. Wyrzuty sumienia, że poniosło sie klęskę, mogą całkowicie zatruć duszę.
Pewna matka, załamana po śmierci 40 letniego syna, alkoholika, ocierając łzy powiedziała mi: Wolałabym, żeby umarł od kuli policjanta niż w ten sposób. Pan nie może sobie wyobrazić, jaki to straszny ból dla matki. Tak niepotrzebnie zmarnował życie.
Teraz opowiem o wyleczonym alkoholiku, który umierał na raka. Kiedy go odwiedziłem, miał przed sobą tydzień, dwa życia. Oczywiście też był przygnębiony, też litował się nad sobą. Ale powiedziałem mu:
Słuchaj, czy nie byłoby znacznie gorzej, gdybyś znalazł się w szpitalu z powodu picia? Teraz jest wokół ciebie rodzina. Przestałeś pić. Wyobraź sobie, jakbyś się czuł, gdybyś tu leżał śmiertelnie chory, dlatego że nie przestałeś pić.
Odzyskałeś zdrowy rozsądek i odchodzisz przez wszystkich szanowany. A to dla twojej rodziny najważniejsze.
Twarz jego rozjaśniła się, nawet przemknął po niej uśmiech, a potem ścisnął mi rękę i powiedział: Masz rację. Nie powinienem się skarżyć. O Boże, nigdy bym sobie nie darował, gdybym umierał z powodu alkoholu.
tekst zamieszczony również na naszym profilu na FB.
/ Andrzej 2.12.2018 /
Opublikowano: 02.12.2018 r.