W Święto Trzech Króli obchodziłem ósmą rocznicę trzeźwości. Mogę stwierdzić z całą pewnością, że w tym dniu Bóg odjął mi obsesję picia, a obdarzył mnie darem trzeźwości. Dla mnie i moich najbliższych jest to CUD.
Raduje się moje serce, że dołączyłem do grona braci ocalałych alkoholików, którzy doświadczyli jak ja i mogą zaświadczyć. Błagałem w rozpaczy Boga o ratunek, wierząc, że tylko on jest w stanie mi pomóc i sprawić, abym przestał pić. Stało się! Wysłuchał mojej modlitwy i obdarzył mnie nowym życiem. Uwierzyłem, zaufałem mu. On to sprawił. Sam o własnych siłach bym tego nie dokonał. Trzy kroki wykonałem nie znając AA.
Do wspólnoty AA trafiłem przez drugiego alkoholików notabene księdza. Już na pierwszym mityngu grupy "Zgoda" w Suwałkach członkowie powitali mnie serdecznie i zaopiekowali się mną. Szczęśliwie rozpoznałem kilku moich dawnych znajomych, więc nie czułem się zagubiony i obcy. To pierwsze wrażenie - jakże ważne - dało mi poczucie bezpieczeństwa. Dobrze zapamiętałem słowa prowadzącego mityng: "Dobrze, że jesteś, że przyszedłeś. Tutaj, wśród nas, znajdziesz swoje miejsce. Witamy Cię!" I oklaski.
Usiadłem na krześle szczęśliwy. Zacząłem przychodzić na mityngi praktycznie codziennie, bo czułem taką potrzebę.
Przyjść, usiąść i słuchać. Starałem się słuchać uważnie od samego początku. Zadawałem sobie pytanie: jak im się udało, że nie piją? Jaki mają sposób na trzeźwość? Dużo pytałem. Byłem ciekawy i otwarty na słowa dających świadectwo. Czytane kroki, tradycje, codzienne refleksje zapadały mi w umyśle, chociaż przyznaję, że nie wszystko docierało do mnie.
Ale pytałem, słuchałem i rozważałem w sercu i umyśle, co znaczą słowa z "Wielkiej Księgi" o programie 12 kroków i 12 tradycji.
W miarę przychodzenia na mitingi brałem także udział w warsztatach na temat dwunastu kroków i duchowości, dzięki którym zacząłem rozumieć ludzi i poznawać siebie.
Początek drogi miałem łatwy. A tu słyszę ciągle, że niepicie alkoholu, to jeden z warunków zdrowienia. Co dalej? Coś trzeba ze sobą robić. Powoli czas na zmiany, pracuj nad sobą, my pomożemy. Przyszedł czas na budowę fundamentów.
I tak po kolei, sukcesywnie:
- nie chowaj urazy i gniewu, bo jest to śmiertelny wróg,
- bądź uczciwy i prawdomówny,
- nie oceniaj i nie krytykuj innych,
- wybaczaj i proś o wybaczenie,
- miej otwarty umysł na zmiany,
- żyj tu i teraz.
Wszystkie te zasady były mi kiedyś bliskie, znałem je i stosowałem, ale... no właśnie. Mówią mi koledzy, że jeśli chcesz trzeźwieć, musisz zacząć znów je stosować. Największy problem, z którym nie mogłem sobie poradzić, to bezsilność i akceptacja.
Nie, nie było to proste, ani oczywiste. Ale też była to bardzo ważna "Dobra Nowina". Co to oznaczało dla mnie?
- że mam wpływ na wiele rzeczy,
- że mogę mieć wpływ na moje wewnętrzne nastawienie,
- że mam wpływ na swoje myśli, emocje,
- że mogę zmienić swoje postawy życiowe,
- zadbać o swoje zdrowie itd.,
- pozytywnie wpływać na mnie samego i bliźnich.
Na koniec tej rocznicowej refleksji chcę powiedzieć, że bardzo ważna była już na samym początku świadoma akceptacja mojej choroby alkoholowej i miana alkoholika. I że skoro Bóg dał mi tę łaskę trzeźwości, to zrobię wszystko, by nie pić. To oznacza, że dałem słowo i szacunek dla Boga i siebie.
Dzieląc się tym świadectwem będzie mi miło i daj Boże, że czytający, być może, znajdą coś pożytecznego dla siebie, w części utożsamią się z tym, co przeżyłem.
Z wyrazami szacunku Stanisław
Opublikowano: 10.01.2024 r.