Kto zna to uczucie, gdy zaczynał trzeźwieć i czuł, że nie wie kim jest?
Mam na imię Monika i jestem alkoholiczką, narkomanką i hazardzistką.
Wspólnocie AA i NA zawdzięczam moje nowe życie. Nigdy nie zapomnę moich pierwszych miesięcy w AA, gdy przychodziłam do "Pomocnej Dłoni", ale wracając do domu po mityngu czasem piłam lub paliłam narkotyk. Na początku zdarzało mi się to na tak zwanym jeszcze "auto-pilocie". Niezbyt myślałam o tym, że to co robię jest złe, bo nadal miałam komfort picia. Jednak zostałam tak ciepło przyjęta w naszej "Pomocnej Dłoni", że coś mnie tam ciągnęło co tydzień. Chodziłam wiec na mityngi i byłam pod opieką moich nowych, wyjątkowych przyjaciół.
Pewnego dnia zauważyłam, że sięgam po alkohol lub narkotyk z wyrzutem sumienia. Zauważyłam też, szybciej niż mogło się zdawać, że piję i biorę już bardzo rzadko, jak na mnie. Przestałam też upijać się. Przez chwilę myślałam, że choroba może się cofa? Może ja nie jestem chora? Ale to lecznicza działalność mityngów miała taki skutek, to tam odebrano mi pełny komfort zażywania. Później nastąpił chwilowy zwrot akcji, gdy wpadłam w ciąg narkotykowo-alkoholowo-hazardowy, który skończył się po dwóch tygodniach. Był on wynikiem mojej naiwności w stosunku do tego, że może nie jestem chora. Z tego ciągu było mi trochę ciężko wyjść, ale i tak chodziłam na mityngi, bo inaczej właśnie nie dałabym rady. I wtedy właśnie pojęłam, że czas na profesjonalną terapię, przed którą bardzo się wzbraniałam. Dziś nie piję i nie palę narkotyku od ponad 4 miesięcy, ciężkich narkotyków nie biorę już pół roku, a nie gram w gry hazardowe już 11 miesięcy. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu.
Kończę właśnie pisać krok 4. I to jest moje szczęście.
Jednak ponowie pytanie: Kto zna to uczucie, gdy zaczynał trzeźwieć i czuł, że nie wie kim jest?
Dziś zadaję sobie właśnie to pytanie. Gdyż początki trzeźwienia uważam za bardzo trudne w moim przypadku. Dziś zdaję sobie sprawę z tego, na jaką poważną chorobę choruję, chorobę nieuleczalną, śmiertelną, bardzo niebezpieczną. I gdy na tę chwilę obracam się w świecie trzeźwości, to czasem nie poznaje tej osoby w lustrze. Ja w sumie jej prawie nie znam. Czasem nie wiem, kim jestem.
Nie ubolewam nad tym - po prostu rozumiem, że jest tak, ponieważ uzależnienie zabiera nam tożsamość, dosłownie ją zabiera.
Ja stałam się w czynnym uzależnieniu nikim, w sensie bycia człowiekiem który jest nijaki, owładnięty przez instynkty i hedonizm. Nic więc dziwnego, że dopiero poznaję siebie. W ogóle mnie to nie przeraża. Wręcz przeciwnie - żadna wędrówka nie była tak bardzo interesująca jak ta. Jeśli jeszcze zastanawiasz się, czy rzucić to cholerstwo - powiem Ci, niczego nie żałuj! Nie pożałujesz tej decyzji. Na początku tylko będzie ciężko, ale w momencie wejścia na program dzieją się rzeczy, o których nie miałam pojęcia....
Myślałam, że będzie nudno - w ogóle nie jest nudno. Największy problem to zaakceptować. W słowie akceptacja kryje się nowy początek. Akceptacja umożliwia zmiany.
Mam nadzieję i bardzo pragnę nigdy więcej już się nie napić i nie wziąć, ale nie mogę być tego pewna. Nawet nie chcę być tego pewna. Lecz mogę być pewna jednej rzeczy - że i tak przyjdę na mita.
Pogody ducha.
Opublikowano: 26.10.2022 r.