Długo zastanawiałam się, czy i kiedy napiszę o moim alkoholizmie. Jako przyszły psycholog czuję się jednak w obowiązku o tym pisać, zważywszy, że podążam drogą trzeźwienia.
Będę pisać o tej groźnej chorobie, ponieważ:
- tylko alkoholik naprawdę rozumie, jak to jest być alkoholikiem i może pomóc innym alkoholikom w ich zdrowieniu (co nie oznacza, że nie-alkoholik nie jest przydatny - dowodem na to są terapeuci, którzy nie są alkoholikami, jednak oni zajmują w się w mojej ocenia sferą psychiki)
- bo to moja terapia
- bo kocham psychologię i czuję, że to misja mojego życia, mówić głośno o tym co stanowi tabu, a w szczególności o ciężkich chorobach i zaburzeniach
- bo byłoby to marnotrawstwem, przeżyć (przeżywać) ten syf, znać patent na wyjście z tego i się tym nie dzielić
- bo wokół mnie są setki czynnych alkoholików (czynnych = pijących)
- bo ludzie nadal uważają, że alkoholik to obdrapany, śmierdzący żul leżący pod śmietnikiem (to jest tylko i wyłącznie końcowy obraz wieloletniego uzależnienia) itd.
Jeżeli myślisz, że uzależnienie od alkoholu NIGDY Ciebie nie dotknie, to jesteś szczególnie na nie narażony albo już jesteś uzależniony. Także ten tekst i wszystkie kolejne są dla Ciebie.
Jeżeli jesteś już alkoholikiem, to możesz się do mnie odezwać w prywatnej wiadomości, lecz jeśli uważnie będziesz śledzić moje eseje, to na pewno znajdziesz wiele odpowiedzi na Twoje pytania.
Jeżeli jesteś rodziną uzależnionego, to ten tekst i wszystkie kolejne są również dla Ciebie i mogą Ci bardzo pomóc w zrozumieniu tego problemu.
Zacznę od odpowiedzi na pytanie: kiedy stałam się alkoholiczką i jak to odkryłam?
Nie wiem, kiedy przekroczyłam niewidzialną nić uzależnienia. Pić zaczęłam bardzo wcześnie. Pierwsze piwo wypiłam "na nielegalu" mając 13 lat. Oczywiście, że był to trunek obrzydliwy, ale mi od razu spodobało się działanie alkoholu.
Moja osobowość "napięciowca" (o, fajne określenie ) była idealnym podłożem pod alkoholizm.
Alkohol jest bowiem depresantem, czyli najprościej mówiąc wyłącza różne ośrodki w mózgu odpowiedzialne za: myślenie, lęki, kontrole emocji, siebie, swoich zachowań itd. (dlatego jest tyle afer po alko).
Wydaje mi się, że alkoholiczką stałam się koło 18-19 roku życia, mimo że piłam mało. Po prostu ja już wtedy bardzo polubiłam ten trunek. Byłam pełnoletnia, więc mogłam go sobie kupować, nikt nie mógł mi zabronić. Piłam mało, ale już nałogowo. Po prostu potrzebowałam mało, aby osiągnąć "ten stan", który pozwalał mi czuć "to coś" czego szukałam, co dawało mi ulgę od myśli, emocji.
Oczywiście mówią, że to przebiegła choroba i zgadzam się z tym, bo w życiu bym wtedy nie powiedziała, że jestem alkoholiczką, ale dziś z perspektywy czasu wiem, że tak było.
Koło 23 r.ż. piłam już naprawdę dużo, nie jadłam (alko sprzyja pogłębianiu WSZELKICH zaburzeń w tym odżywiania), upijałam się już mocniej. Oczywiście nadal malowałam się, ładnie ubierałam, zawsze miało być niemalże tip-top. Pominę dużą część mojego piciorysu, ponieważ to bez sensu opowiadać o wszelkim złu, które wyrządziłam w trakcie mojego picia innym ludziom. Po prostu wiedz, że mniej więcej od 19 r.ż. do 31 r.ż. piłam prawie codziennie. Oczywiście były w tym okresy niepicia lub picia mało.
To, że powiesz sobie teraz "O Boże, codziennie przez 12 lat? Ja to pije tylko w weekendy, a w tygodniu to prawie nie" nie uczyni z Ciebie nie-alkoholika, jeśli już nim jesteś.
Żeby było jasne: ja nie oceniam, czy Ty jesteś uzależniony czy nie.
- Znam ludzi, którzy codziennie muszą wypić setkę z rana i to jest absolutnie wszystko, ale MUSZĄ, bo inaczej.... (i tu setki powodów). A później wskakują w gajer, wsiadają za fajerę i lecą prezesować.
- Znam ludzi, którzy piją TYLKO w weekendy, ale gdy przychodzi weekend, to MUSZĄ, bo inaczej....(i tu setki powodów).
- Znam ludzi, którzy piją jedno, dwa piwa dziennie, ale MUSZĄ je wypić, bo inaczej.... (i tu setki powodów).
Rozumiesz? Alkoholik NIE MUSI pić dużo. Zapamiętaj to sobie dobrze. Alkoholik nie musi pić nawet często.
Jednocześnie rzadko się zdarza, ale jednak się zdarza, że ktoś kto pije dużo, nie jest alkoholikiem.
Zdarza się również, że ktoś kto pije często nie jest alkoholikiem. Jednak większość ludzi nie należy do tych wyjątków, chociaż bardzo by chciała i łudzi się, że tak jest...
Alkoholizm to uzależnienie.
Uzależnienie od alkoholu to MUSZĘ (również MUSZĘ ukryte pod CHCĘ) się napić, bo....
Uzależnienie to wyszukiwanie powodów do picia. I ja tak miałam.
Do picia zawsze znalazłam powód.
Bo ktoś mnie wkurzył.
Bo dla relaksu.
Bo miałam ciężki dzień.
Bo lubię.
Bo mogę.
Bo kto mi zabroni.
Bo życie jest zbyt krótkie, aby nie pić.
Bo "na trzeźwo tego nie zdzierżę"
Bo...TYSIĄCE POWODÓW!
Wszystko mogło być dobrym powodem do napicia się kieliszka proseco.
A później butelki.
A później drugiej.
A tak naprawdę był tylko jeden powód, dla którego piłam i nie rozumiałam tego - powodem było to, że uzależniłam się od alkoholu.
Alkohol dawał mi szeroko rozumiana ulgę, już od pierwszych dni mojego kontaktu z nim. Już wtedy zapamiętałam sobie, że po tym ohydnym w smaku trunku poczuje się dobrze.
"Dobrze".
Dlaczego cudzysłów:
- bo alkohol daje tylko iluzję ulgi - w rzeczywistości spycha na bok trudne myśli i emocje, które jednak NIE GINĄ w magiczny sposób, one nadal w Tobie będą...
- bo alkohol TWORZY nowe problemy: finansowe, psychiczne (szereg chorób), społeczne, niszczy relacje, niszczy człowieka samego w sobie
bo alkohol szybko uzależnia, szybciej niż Ci się wydaje i wtedy już MUSISZ...
- bo... setki innych następstw. Opłakanych następstw.
Alkoholizm to choroba bardzo groźna, podstępna, przebiegła, wyrafinowana pod każdym względem.
Gdy już byłam alkoholiczką zdarzały się dni, że odmówiłam alkoholu. Wtedy czułam się tak:" Aha, jednak ze mną wszystko w porządku, odmawiam czyli kontroluję".
No nie. Z tej drogi nie ma powrotu do kontrolowania.
Dlatego później była odbitka w weekendzie - wypijałam dwa razy tyle. Lub planowanie "w tygodniu nie będę pić, tylko będę pić w weekendy" - typowa próba kontroli, która oczywiście nie wyszła.
Podobnie jest z paleniem, nieprawdaż? Nie palisz tydzień, a później się skusisz i nagle jarasz jak smok, więcej niż przedtem. Wszystkie uzależnienia charakteryzuje ta niesamowita, trudna do pojęcia cecha, że jeśli sięgnie się po nie po przerwie, to uderzają ze zdwojoną siłą.
Wiele lat żyłam w bardzo potężnym kłamstwie i iluzji, którą pogłębiał alkohol. W pewnym momencie przestało mnie to już bawić. Jeśli się pije już 10 lat, to po prostu się widzi to, że się pije dużo. Że inni tak nie robią. Że są ludzie, którzy nie piją wcale. Że mam tego dość. Że czasem chciałabym przestać, a nie mogę. Że to mnie niszczy. TAKIE SYGNAŁY BYŁY.
Ale jednak nie mogłam już przestać. Udawało mi się na kilka dni, czasem tydzień lub dwa, ale to wszystko.
Spychałam na dno moich myśli ten fakt, że nie radzę sobie. Zapijałam to. Nie pozwalałam temu wyjść na wierzch. To już było we mnie, ale nie chciałam do siebie dopuścić tego, że nie daje rady z alkoholem. Oznaczałoby to przyznanie się przed samą sobą do porażki...
Ja miałabym przyznać się DO PORAŻKI!? Absolutnie!
Moja pycha dominowała przez całe moje życie. Pycha i próżność to były te dwie cechy, które pozwalały mojemu uzależnieniu rosnąć w siłę. Oczywiście uzależnieniu sprzyjają wszystkie wady ludzkie, natomiast te dwie były wyjątkowo we mnie silne. Pychą było to, że uważałam, że mnie to nie dotyczy taki problem! Inni go mają, owszem - ale ja mogę pić ile chce, bo ja nie zachoruje na żaden alkoholizm. Pewność siebie to fundament pychy.
Próżnością było to, że uważałam się za kogoś lepszego od innych i to mnie zgubiło.
Oczywiście te dwie cechy nie były "oficjalnie" we mnie, ja dopiero dziś o nich wiem. Bo uważałam się za osobę skromną, pomocną, przyjacielską, serdeczną, oddaną itd. Dziś wiem, że to że za kogoś się uważasz, nie oznacza, że taki jesteś...
Kiedy nastąpił zwrot akcji w moim życiu? Myślę, że początek miał miejsce, kiedy zaczęłam studiować psychologię. Tam na pierwszym roku piłam nadal bardzo dużo, że już zaczęłam uczyć się o celach. Zrozumiałam, że człowiek szczęśliwy to taki, który ma w życiu cele. A ja nie miałam żadnych celów.
Alkohol stłamsił we mnie wszystko, co najlepsze i uwypuklił wszystko, co najgorsze. Wtedy, na studiach, pierwszy raz w życiu postawiłam sobie trzy cele mojego życia:
1. Być wybitnym psychologiem.
2. Być dobrym człowiekiem.
3. Mieć dobrą relację z Bogiem.
Powyższa kolejność to nie hierarchia ważności, wszystkie trzy cele są dla mnie tak samo ważne. Codziennie powtarzałam sobie to w głowie i robię to do dziś.
Nie wiem, kiedy zaczęły dziać się rzeczy dobre w moim życiu, ale poznałam mojego przyszłego męża i zapragnęłam, aby on chociaż jako jedyny nie widział we mnie zapijaczonej osoby, którą byłam. I tak rozpoczęła się moja zmiana w kontekście uzależnienia i trwa ona do dzisiaj.
Bardzo chciałam, aby mój mąż poznał mnie jako "porządną osobę", którą dzięki moim nałogom nigdy nie byłam. Dlatego zaczęłam pić mniej, ale wciąż piłam. Trwało to kilka lat i tak w sierpniu 2021 obudziłam się pewnego dnia rano po bardzo dużej imprezie. Czułam się fatalnie, czułam, że jest wszystkiego znowu za dużo. Zaczęłam martwić się o moje relacje, o mój dobrobyt, który gdzieś stworzyłam przez ostatnie lata.
Ja naprawdę piłam mniej, dużo mniej. Ale moja choroba wtedy tylko i wyłącznie nabrała intensywności, tylko w czymś innym - siadała mi psychika.
Dlatego wtedy pierwszy raz poprosiłam w rozpaczy Boga o pomoc w moim problemie i on mi pomógł. Boga nie związanego z żadną religią. Mojego Boga, po prostu. I wtedy, tego samego dnia byłam już na mityngu AA w Łomży.
I wtedy zrozumiałam, że to jest właśnie to. Zakochałam się we Wspólnocie. Jednak czasem wciąż jeszcze popijałam. Naprawdę piłam rzadko, ale jednak. Czasem raz na 3 tygodnie, bo leczniczy wpływ mityngów sprawiał, że znikał mój komfort picia, ale jednak. Wiedziałam już, że jestem uzależniona i że nie wolno mi wypić ani kropelki. Ale jednak czasem sięgnęłam. Moja choroba się buntowała. Nie chciała, abym przestała na zawsze.
Dlatego w złe, trudne dni wracałam do alkoholu, aby poczuć ulgę. Nie znałam totalnie mechanizmów (o tym dziś nie będę pisać, ale NA PEWNO będę w cyklu poruszać ten aspekt, który jest bardzo ważny), ale motałam się strasznie. Chciałam przestać i nie chciałam. Wciąż jednak w tym rozbiciu towarzyszyli mi moi nowi, trzeźwi przyjaciele z AA - inni alkoholicy, którzy już nie pili wiele lat lub miesięcy. Oni też tak mieli, jak ja! Dlatego rozumieli mnie i nie oceniali. Nie dawali rad, po prostu byli.
Ponieważ jednak regularne mityngi zabrały mi w końcu komfort picia (czułam się psychicznie źle pijąc, na mityngach nauczyłam się mówić prawdę o sobie....i nikt mnie za to nie karcił....), to pewnego dnia odważyłam się i zadzwoniłam na odwyk, aby się zapisać na terapię uzależnień, która trwała 2 miesiące. Wybrałam możliwość terapii dziennej, czyli codzienne przychodzenie na zajęcia, nie śpiąc w ośrodku, ponieważ taki rodzaj terapii był dobrze dopasowany do mojej osobowości. Ludzie mówią, że taka terapia nie ma sensu a ja się z nimi w ogóle nie zgadzam. Ludzie zawsze znajdą powód aby coś negować, a prawdziwy problem tkwi w nich, a nie w zewnętrznych okolicznościach.
W ośrodku uzależnień (tzw. Rybaki które teraz są na Marie Curie Skłodowskiej) zaczęłam składać do kupy moją rozsypaną przez lata psychikę.
Czyli:
Krok 1 - wspólnota AA i NA (Anonimowi Narkomani)
Krok 2 - profesjonalna terapia uzależnień
Ale jednak, skończyłam terapię uzależnień i jeszcze raz się napiłam. Dlatego postanowiłam już resztkami sił poprosić o Program 12-kroków AA. I wtedy obsesja picia została mi zabrana.
Czyli Krok 3 - w moim przypadku Program 12 Kroków AA
Alkoholizm, narkomania i inne ciężkie uzależnienia uszkadzają trzy sfery, z których jesteśmy zbudowani: fizyczną, duchową czyli mentalną oraz psychiczną.
CZYLI:
sfera fizyczna - tu odbudowa następuje samoistnie nie zażywając substancji odurzających. Oczywiście można jej pomóc ćwiczeniami i różnymi zabiegami.
sfera psychiczna - tym zajmuje się psycholog (terapeuta, psychiatra itd.)
sfera duchowa czyli mental - tym zajmuje się w mojej ocenie AA i NA (lub inne stowarzyszenia, bractwa niepijących itd.)
Jeżeli chcesz wygrać z tym, musisz uleczyć te 3 sfery.
I tak, nie piję w ogóle już niemal 5 miesięcy, to dla mnie nie jest wyczyn. To nie jest jakiś długi czas. Ale czuję pierwszy raz w życiu, że naprawdę tego już nie chcę.
Nie potrzebuję:
- litości
- współczucia
- użalania się nade mną, jaka to ja biedna, NIE!
Sama to sobie zrobiłam i trzeba było zebrać owoce tych działań. Lecz dzisiaj wiem jedno, że to moje największe pragnienie - pozostać trzeźwą.
Ja wierzę, że to mi się naprawdę uda.
Nie boje się już ocen innych ludzi. Jednak nie mogę być na 100% siebie pewna, ponieważ pewność siebie to pycha, która już mnie zgubiła.
Dziś moje życie jest po prostu piękne. Nie spodziewałam się, że bez substancji odurzających takie ono będzie.
- Moją pasją stał się sport. Odkryłam jak to jest cudownie móc ćwiczyć i co to daje.
- Poznałam wielu wspaniałych ludzi.
- Osiągam sukcesy.
- Czuję prawdziwe, głębokie szczęście jakiego nigdy nie czułam!
- Słyszę i czytam wiele dobrych o sobie słów od innych ludzi i to jest wspaniałe uczucie, być docenionym i ważnym dla kogoś NA TRZEŹWO!
Jednak zanim moje życie nabrało takich barw było bardzo bardzo ciężko. Bez wspólnoty AA i NA nie przeszłabym tego.
Dlatego, moim największym marzeniem jest już nigdy się nie napić. Ponieważ jestem również uzależniona od narkotyków i hazardu, to to zdanie powinno brzmieć:
MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM JEST JUŻ NIGDY NIE ZAŻYĆ SUBSTANCJI oraz NIE ZAGRAĆ.
Po tym dopiero umiejscowione są kolejne cele.
Dlatego pragnę się tym dzielić.
Mi było bardzo ciężko z tego wyjść. Wierz mi, wiele razy zaliczyłam glebę. Było mi wstyd przyznać się do tego, kim jestem. Nawet teraz waham się, czy nie usunąć niektórych rzeczy z tego tekstu. Ale nie! Bo to ma być prawdziwe. Ma być właśnie takie, jakie jest. Nie wstydzić się więcej już swoich słabości - bo kiedy one są ujawnione, to tracą na sile.
Uzależnienia i słabości rosną, kiedy są potajemnie ukrywane. O to w nich chodzi - uzależnienie chce, abyś nikomu o nim NIE MÓWIŁ/-ŁA.
Nie szukam rozgłosu, nie robię tego po to aby inni mnie podziwiali lub aby patrzyli na mnie z litością. Pragnę dzielić się moim doświadczeniem z innymi, potrzebującymi ludźmi, którzy być może nie znajdują tego wśród swoich bliskich. Chociaż ja miałam ogromne wsparcie rodziny i bez tego...
Nie da się w jednym poście opisać wszystkich ważnych aspektów - to jest post wprowadzający, w którym trochę się osobiście odsłaniam, aby przekonać cię, że nie ma czego się wstydzić. Jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy!
Na piękniejszą, a zarazem najtrudniejszą rzeczą jest poprosić o pomoc.
Gdybym ja nie poprosiła o pomoc, to bym pewnie już nie żyła.
Nie wstydzę się mojej choroby. Kiedy ktoś choruje na raka, to inni mu współczują.
A kiedy na chorobę alkoholową, to inni się go brzydzą.
Taki mamy niestety stereotyp alkoholika na świecie.
A ja znam wielu alkoholików i narkomanów, którzy funkcjonują na bardzo wysokich stanowiskach w bardzo poważnych firmach, nie zdajecie sobie nawet sprawy :).
Także, to, że Ty uważasz coś za prawdę absolutną, nie oznacza, że to nosi choćby znamiona prawdy...
Dlatego kolejny wpis poświęcę całkowicie tematowi, dlaczego alkoholizm to CHOROBA, a nie "widzi-mi-się", bo wielu ludziom brakuje podstawowej edukacji w tym temacie.
Miejmy nadzieję, że te treści dotrą również do nich...
Narkomanii i hazardowi poświecę dwa oddzielne cykle, bo to tematy zbyt obszerne, aby mieszać to wszystko razem z alkoholem, choć w prawdziwym życiu miesza się te trzy uzależnienia (czyli pije się jednocześnie ćpając i grając) i naprawdę ludzie, którzy tak robią siedzą w ogromnym g.....
Byłam tam. Wiem co to znaczy. Wielu takich, co tak robiło, już nie żyje.
Uważam, że uzależnienie to jedna choroba, lecz narkomania jest dla mnie odrobinę inna, niż alkoholizm. Chociaż mówią, że alkohol to najcięższy narkotyk - trochę się zgadzam, trochę nie. Uważam jednak, że specyfika uzależnienia trochę się różni w narkomanii i w alkoholizmie, wynika to z różnic w działaniu tych substancji. Moim zdaniem trochę inne myślenie ma alkoholik i narkoman. Nie każdy narkoman jest alkoholikiem. Podobnie jest z hazardem.
Trzymaj się i dziękuję Ci za Twój czas, który poświęcasz na czytanie moich postów!
Namaste!
Monika - 6.11.2022
Opublikowano: 06.11.2022 r.