DO DNA. "Jeżeli masz ważny powód, żeby iść w miejsce gdzie jest alkohol to idź, tylko pamiętaj po co tam idziesz". Jest to fragment książki Anonimowi Alkoholicy, który sugeruje, by nie unikać imprez z alkoholem.
Przez wiele lat pijanego życia, wydawało mi się, że potrafię imprezować. Byłem jak Dżin z lampy Alladyna. Pojawiałem się zawsze, gdy ktoś odkręcił butelkę z alkoholem.
Troszkę się w moim życiu pozmieniało i od czasu do czasu lubię poimprezować w mniejszym lub większym gronie z tym, że teraz nie potrzebuje już alko do tego by się świetnie bawić.
Tym razem miałem okazję być na dużej imprezie firmowej na, której mogłem zaobserwować czego nie tracę nie pijąc alkoholu.
"Chluśniem bo uśniem" było słychać od samego początku, przy każdym stoliku, zawsze się znalazł "ktoś" kto nakręcał innych do picia. Dla mnie ten toast ma głębsze znaczenie i oznacza, że ludzie, którzy go wznoszą po prostu się nudzą dla nich impreza ciągnie się jak flaki z olejem, potrzebują szybkiego strzała, żeby mogli zacząć być śmielsi, odważniejsi i zacząć zabawę.
Chlustali nieźle to fakt a mimo to i tak się pospali i to bardzo szybko. "Do dna" kolejny okrzyk, który było słychać bardzo często. I jak się szybko okazało było to dno rozpaczy, upokorzenia, wstydu i często parkietu.
Moralny upadek, utrata człowieczeństwa i brak za hamowań to kryje się pod toastem do dna.
A ja wyszedłem na fajeczka. Usiadłem na ławce. Piękne gwieździste niebo i mówię:
Dziękuje Ci Boże za przywrócony zdrowy rozsądek
Dziękuje, że dziś pokazałeś mi, że nic nie straciłem
Dziękuje Ci, że dałeś mi siłę na ten dzisiejszy wieczór
Dziękuje Ci, że było pyszne jedzonko
Dziękuje Ci, że moje buty są wygodne i mogę tańczyć całą noc
A rano, gdy na śniadanku popatrzyłem na tych wszystkich ludzi, zmęczonych, opuchniętych, skacowanych powiedziałem ...
Boże dar trzeźwości jest cudowny
Opublikowano: 18.09.2022 r.